Przez chwilę, jedną długą chwilę, wpatruję się w nóż
utkwiony w korze drzewa. Mrugam kilka razy oczami, aby upewnić się, że to nie
złudzenie. Jednak ostre jak brzytwa narzędzie jest jak najbardziej prawdziwe.
Piskliwy, pełen złości głos, przecina powietrze tak samo jak
nóż przed chwilą. I rozlega się za moimi plecami.
- Coś ty powiedział?!
Stoi tam. Stoi, ma rozczochrane, ciemne włosy, a jej
bladozielone oczy ciskają błyskawice w stronę Dave’a. Mimo całej swojej złości
i stanu w jakim się znajduje, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że Catelyn
jest piękna. Oprócz łagodnych rysy twarzy, ma wspaniałą sylwetkę.
Spoglądam to na nią, to na mojego sojusznika.
W jej dłoni pojawia się kolejny nóż. Rzuca nim w Dave’a, ale
chłopak robi unik. W takiej chwili powinnam była zareagować, na tym przecież polega
sojusz, ale nie potrafię. Stoję tak i wpatruję się w tą ładną brunetkę,
kompletnie zaskoczona.
- Catelyn – zaczyna chłopak – uspokój się…
Dziewczyna nie daje mu skończyć. W jej oczach dostrzegam
coraz większą wściekłość, coraz większe, ogarniające ją szaleństwo.
- Ja mam się uspokoić?! – pyta głosem drżącym z furii. –
JA?! To nie ja – wyjmuje nóż – wyzywam. Własną. Przyjaciółkę. Od. Idiotów!
Przy każdym słowie następuje rzut nożem. Skąd ona
wytrzasnęła tyle broni? Znaleźli jej tyle przy rogu, czy co? W tym samym
momencie, Catelyn podchodzi do Dave’a z no… nie, poprawka, raczej mieczem w
ręku. Wtedy odzyskuję świadomość i w jednej sekundzie zdejmuję łuk z pleców i
naciągam strzałę na cięciwę.
- Ani kroku – cedzę przez zęby w stronę dziewczyny. Ta jakby
dopiero teraz przypomina sobie o mojej obecności. Z jej ust wydobywa się
pojedyncze parsknięcie, na twarzy pojawia się uśmiech pełen zrozumienia i
rezygnacji.
- No tak – mówi powoli brunetka – a ja się dziwiłam czemu
odszedłeś. A powinnam się była tego domyślić zaraz po tym jak to zrobiłeś.
Marszczę lekko brwi. Catelyn to zauważa, gdy lustruje mnie
wzrokiem, od stóp do głów.
- Wysoka, zgrabna, szczupła, długie nogi, kasztanowe włosy,
pełne, malinowe usta i te oczy – spogląda na Dave’a ze sztucznym uśmiechem – i
jak tu nie oprzeć się jej wdziękom? – pyta z lekką goryczą. Przez chwilę
analizuję to co usłyszałam.
- CO?!
Słyszę swój głos, nim się orientuję, że otwieram usta. Ale
nikt nie zwraca na mnie uwagi.
- A przecież mogłam się tego domyślić. Już podczas dożynek
zwróciłeś na nią uwagę, prawda? – ciągnie dalej Catelyn, zwracając się do
chłopaka. – Potem uważnie ją obserwowałeś podczas parady trybutów i tak jak
reszta nie potrafiłeś ukryć swojego zachwytu. Na szkoleniach śledziłeś każdy
jej ruch. Pewnie ci zaimponowała, gdy wdała się w bójkę z Glintem? – zerknęła
na mnie przelotnie. – Taka młoda, a tak zdolna do poświęceń. Taka młoda, a
gotowa umrzeć dla swojej rodziny… Powinnam się była domyślić… Tak na nią
patrzyłeś, tym wzrokiem… Jak mogłam wcześniej nie zauważyć, że się w niej zako…
- Catelyn, ZAMKNIJ SIĘ?! – przerywa jej gwałtownie Dave.
Wtedy brunetka wybucha głośnym śmiechem. Mimowolnie wzdrygam się lekko, słysząc
ten paraliżujący dźwięk pełen szaleństwa. Ja tylko na nią patrzę z szeroko
otwartymi oczami. Co ona chciała powiedzieć? Że Dave się we mnie zako…?
Catelyn znów na mnie spogląda.
- Teraz to widzę – mówi z lekkim żalem. – Teraz widzę, że
wcale nie jesteś taka dzielna za jaką się podajesz. Gdybyś była, to już dawno
byś mnie zabiła.
Zaciskam lekko pięści.
- Ale taka jest prawda.
Ludzie z Kapitolu zachwycali się twoim męstwem i urodą, ale nie widzieli
jaka jesteś naprawdę. Gdyby wiedzieli jak łatwo cię pokonać… Na pewno nie
dawaliby ci żadnych prezentów.
Mam ochotę krzyknąć: A skąd wiesz, że dostaję prezenty?! ale
się powstrzymuję. Zaciskam za to zęby. Grunt to panować nad emocjami. Nie mogę
dać się sprowokować.
- A jak tam twoja rodzinka? Na pewno bardzo rozpaczają nad
tobą, bo nawet nie wierzą, że możesz wyjść cało z tej areny. Bo jak zwykła
trzynastolatka miałaby poradzić sobie z o wiele starszymi, zawodowymi
trybutami, szkolonymi do zabijania odkąd nauczyli się chodzić?
Nie odpowiadam. Milczenie jest teraz moim jedynym ratunkiem.
Czuję, że gdybym się teraz odezwała, mój głos drżałby ze złości. Musze grać,
tak jak to robiłam od dożynek. Biorę głęboki wdech i przybieram perfekcyjnie
obojętną minę, patrzę się tylko na Catelyn bez żadnych emocji. Z zewnątrz chłodna
i opanowana, mimo że w środku aż trzęsę się z obezwładniającej mnie
wściekłości.
- A ja widzę jaka jesteś – kontynuuje niezrażona moim
milczeniem dziewczyna. – Nie jesteś wcale odważna. Jesteś zwykłą smarkulą,
zwykłym tchórzem, który nawet nie potrafi kogoś zabi…
Nie pozwalam jej skończyć. Nie wytrzymuję. Jednym susem
doskakuję do niej i, nim się orientuje, wbijam jeden z moich cennych noży
prosto w jej serce. Patrzę jej prosto w twarz, odnajduję jej oczy. Widzę w nich
zdziwienie i ból. Mnóstwo bólu.
- Następnym razem powinnaś uważać do kogo mówisz – zwracam
się do niej chłodno i szybkim ruchem wyjmuję narzędzie z jej ciała. Catelyn
pada na ziemię. Przez chwilę w powietrzu słychać jej płytki, urywany oddech.
Potem dźwięk wystrzału armatniego ogłasza jej śmierć. Po kilku sekundach
dociera do mnie co zrobiłam. Znowu kogoś zabiłam. Tym razem jednak nie czuję
wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie, czerpię z mojego uczynku pewnego rodzaju
radość… I to mnie przeraża.
Odwracam wzrok od ciała dziewczyny. Dostrzegam, że Dave
patrzy na mnie niepewnie. W jednej chwili z moich oczu znika chłód. Zastępują
go wesołe iskierki. Zdobywam się na blady uśmiech.
- Chyba powinniśmy odejść – zaczyna chłopak – wiesz, żeby
mogli zabrać ciało.
Potakuje cicho i schylam się. Wycieram nóż w trawę, pozbywam
się szkarłatnej krwi z ostrza. Następnie wyrywam z pnia resztę broni, kiedyś
należącej do Catelyn, kolejnej osoby, którą zabiłam. Wkładam część z nich do
plecaka, część wsuwam za pas. Jeden trzymam przez chwilę w dłoni, sprawdzam
wyważenie. Ten nóż, jak wszystkie inne, jest idealny. Podrzucam go lekko w
powietrze, gdzie robi pełny obrót, i dopiero wtedy łapię. Uśmiecham się szeroko
i spoglądam na Dave’a.
- Możemy iść.
Oddalamy się od ciała trybutki z Czwórki w milczeniu.
Analizuję sytuację. Catelyn był zła na Dave’a, że nazwał ją idiotką. Jednak się
w nim zakochała. Gdyby go naprawdę kochała, nie potrafiłaby go zabić. Więc
musieli się znać wcześniej. W końcu są z tego samego dystryktu, to jest
możliwe. Bo jakby zakochała się na Igrzyskach, to chyba w jednej chwili nie
znienawidziłaby go tak bardzo…
- Dave – odzywam się cicho – czy ty wcześniej znałeś
Catelyn? – pytam. – Zanim zgłosiłeś się na Igrzyska?
Przez chwilę chłopak milczy. Cisza dzwoni mi w uszach. Nie
potrafię powstrzymać swojej ciekawości, musze wiedzieć.
- Tak – wzdycha Dave, ale nie z zachwytu tylko ze zmęczenia.
– Znałem ją, chodziłem z nią do tej samej klasy. Była przyjaciółką jednej z
moich dziewczyn – przerywa nagle i patrzy na mnie ze strachem. Mrugam lekko
oczami.
- Co? – pytam odruchowo. Chłopak tylko kręci głową.
- Nic, nic – odpowiada cichutko. – Po pewnym czasie nie
mogłem się od niej odizolować. Była wszędzie. Wchodzisz do stołówki, tam
Catelyn. Wchodzisz do klasy, tam Catelyn. Idziesz na trening, tam…
- Catelyn – dokańczam ze śmiechem. Dave robi minę obrażonego
dziecka, któremu zabrano zabawkę.
- Ej! To nie jest śmieszne!
Ale nie potrafię powstrzymać chichotu. W końcu staję i łapię
się za brzuch, by się uspokoić.
- Już ci lepiej? – pyta po chwili Dave z nieukrywaną
irytacją w głosie. Unoszę się powoli.
- Tak – mówię ze spokojem. – Czyli Catelyn zakochała się w
tobie, przypuszczalnie, jeszcze przed dostaniem się do Kapitolu? – pytam.
Chłopak tylko kiwa głową.
Znów zapada cisza. Ale tym razem to Dave to przerywa.
- Czemu o to pytasz?
Przez chwile nic nie mówię. Unoszę głowę i spoglądam na
niego z determinacją.
- Bo muszę wiedzieć, co Catelyn zamierzała powiedzieć na mój
temat przed śmiercią.
______________________________________
Wróciłam! Wraz z nowym szablonem, nowy rozdział! Szablon wykonała Jill z Zaczarowanych, za co ci kochana strasznie dziękuję!
Mam nadzieję, że rozdział mi się udał!
Świetny i dobrze że wróciłaś. Bardzo lubiłam twój blog i oczywiście nadal uwielbiam. Codziennie sprawdzałam czy pisałaś nowy rozdział. Trochę byłam zła na że nie poznam zakończenia. Ten rozdział był bardzo ciekawy. Jestem bardzo i to bardzo ciekawa tego co Dave myśli o głównej bohaterce. Może jakiś mały romansik ^^
OdpowiedzUsuńzajebisty :D Przeczytałam twoje wszystkie rozdziały, piszesz cudownie c: Dobrze że wróciłaś, Od niedawna piszę swój blog, Zapraszam:
OdpowiedzUsuńhttp://the-hunger-games-nelly-orton.blogspot.com/
Ale fajny. Daj moze jakiś romansik miedzy Davem a Debby zeby sie cos dział
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? Już nie mogę wytrzymać, wchodze na ten blog codziennie po dwa razy. Zlituj się nade mną i napisz kolejny. Prosze!!!!
OdpowiedzUsuńSuper właśnie przeczytałam całego bloga i koooocham to!!!! Pisz dalej!!!!
OdpowiedzUsuńKiedy NN?
OdpowiedzUsuńpisz nowy zlituj się :(((((((((
OdpowiedzUsuńPiszesz po prostu Genialnie :D
OdpowiedzUsuńLecz proszę nie każ czekać zbyt długo na kolejny rozdział :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział :) zapraszam na mojego bloga: http://pierwsza-rebelia-igrzyska-smierci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńProszę pisz szybiej ,blog super
OdpowiedzUsuńBlok niezastąpiony, ale największym problemem jest to że piszesz raz na pare miesięcy...
OdpowiedzUsuńNie wiem z czego to wynika:
* nie masz weny
* czas
* za dużo blogów na raz ?
Och, nawet za bardzo to o żadną z tych rzeczy nie chodzi. Po prostu mam pomysł, ale nie potrafię go ubrać w słowa, że tak powiem. Piszę ten 24 rozdział i piszę, ale nadal to nie to o co mi chodzi. Może uda mi się to poprawić do końca tygodnia, taką mam nadzieję.
UsuńJa także
OdpowiedzUsuń