Wychodzę ze
śpiwora i wkładam go do plecaka, który zakładam na plecy. Ostrożnie schodzę z
drzewa. Mogłabyś ich teraz zabić –podpowiada
mi jakiś głos w głowie. Tak, to świetna okazja na zabicie zawodowców. Wyjmuję
nóż zza pasa i powoli podchodzę do granicy lasu z polaną. Niechcący staję na
jakiejś gałęzi, która łamie się z głośnym trzaskiem. Automatycznie, nim zdążę
pomyśleć co się stało, chowam się za krzakiem. Lekko odgarniam gałęzie.
Lexi
się obudziła, teraz rozgląda się nerwowo dookoła. Nie widzi mnie, na szczęście.
Dziewczyna budzi innych. Są za daleko, żebym mogła usłyszeć choć strzęp
rozmowy. Powoli idę w prawo, po okręgu, kryta przez krzaki i drzewa.
-…po co nas
budziłaś –mówi Glint spokojnie.
-Ile razy
mam powtarzać, że coś słyszałam? Mówię wam, że ktoś tu jest.
-Królik
–mruczy Dave i uśmiecha się do Lexi. Dziewczyna patrzy się na niego ze złością.
Nic nie mówi.
-Czemu mi
nie wierzycie? –pyta niespodziewanie. Glint popatrzył na nią.
-A jak
myślisz?
Dziewczyna
prycha głośno. W tym momencie zauważam moją bransoletkę, leżącą tuż przede mną.
Przez chwilę mam wielką ochotę sięgnąć po nią, ale się powstrzymuję. Na pewno
któryś z zawodowców prędzej czy później zauważyłby jej zniknięcie.
-Ej, Sophie!
–woła Dave do dziewczyny z Dwójki. –Gdzie jest JEJ bransoletka?
Zawołana
chwilę rozgląda się wokół. Wstaje z ziemi i podchodzi do krzaka za którym się
ukrywam. Wstrzymuję oddech. Staram się nawet nie mrugać. Sophie na chwilę
podnosi głowę i wypatruje czegoś. Albo kogoś. Nie zauważa mnie, podnosi tylko
bransoletkę z trawy. Kiedy odchodzi, wypuszczam powietrze z płuc. Powoli wycofuję
się do najbliższego drzewa i wdrapuję się wysoko, ukrywam się w koronie.
Reszta dnia
mija w miarę spokojnie. Kilka razy część zawodowców opuszcza obóz w
poszukiwaniu nowych ofiar, w tym mnie. Na szczęście żaden z nich nie pomyślał,
aby szukać na drzewach, więc moja kryjówka jest jak najbardziej bezpieczna. Tej
nocy nikt nie ginie.
***
Budzę się wcześnie rano. Nadal czuję, że moim zadaniem jest
obserwacja. Mam zamiar poznać wszystkie słabe strony moich przeciwników i
wykorzystać je przeciw nim.
Nie potrafię
spokojnie usiedzieć w miejscu. Schodzę trochę niżej, aby słyszeć rozmowę
trybutów. Przeżuwając krakersa, przysłuchuję się zawodowcom.
-Nudzę się –słyszę
głos Glinta. –Już dawno nikogo nie zabiłem.
-Nie jesteś
sam –odpowiada Lexi z przekąsem. W tym momencie odnoszę wrażenie, że ta dwójka
nie przepada za sobą. Trochę mnie to dziwi, bo byłam pewna, że jako przywódcy
dobrze się dogadują.
-Och, nie
narzekajcie tak –mówi cicho Catelyn. –Jeszcze będziecie mieli dużo okazji do
mordowania.
-Jak
spotkamy Teach –dodaje Dave. Glint szybko odwraca głowę w jego stronę. Chłopak
z Czwórki nie zwraca na niego uwagi. –Wiele bym oddał, żeby zobaczyć jak umiera
–mówi w zamyśleniu, lekko mrużąc oczy.
-ONA jest
moja –warczy Glint. Słysząc te słowa, na mojej twarzy pojawia się mały uśmiech.
Sytuacja jest zabawna. Zawodowcy kłócą się który mnie zabije! Nie wiem czemu,
ale mam wielką ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak w tych warunkach równałoby się
to z samobójstwem. Zamiast tego cicho chichoczę. Chyba wariuję.
Około
godziny dwunastej postanawiam coś zjeść. Na gałęzi nade mną zauważam wiewiórkę.
Zwierzę śmiało podchodzi do mnie. Ta chwila wystarcza, aby lśniące ostrze noża
przebiło cienką skórę gryzonia. Obdzieram wiewiórkę ze skóry i patroszę ją. Nie
przepadam za tymi czynnościami, ale przez trzy lata polowań zdążyłam się
przyzwyczaić. Fragmenty nie nadające się do spożycia wyrzucam daleko w las. Jak
najdalej ode mnie.
Siadam na
gałęzi i powoli jem surowe mięso. Nie jest takie złe. Nie boję się, że
zachoruję. Nie obchodzi mnie to. Na arenie czekają na mnie o wiele gorsze
rzeczy od zarazków.
Po
skończeniu obiadu biorę kilka łyków wody. Ponieważ nie zostało mi jej dużo
staram się pić jak najmniej. Nie jest to zdrowe, ale nie mam wyboru. Lekko
wychylam się zza pnia. Zawodowcy trzymają zapasy przy sobie, trudno będzie coś
ukraść. Wśród plecaków, koszyków i broni dostrzegam butelki pełne zbawczej
wody. Muszę je zdobyć, muszę!
-Nie możemy
dopuścić, żeby ktokolwiek dobrał się do naszych zapasów –dochodzi do mnie głos
Sophie. –Nawet jeśli któreś z nich potrafi polować, to i tak będą zagłodzeni.
Będzie łatwiej ich złapać.
Wychylam się
mocniej. Czy właśnie to ich taktyka?
-Nie wiem
czy to coś da –mówi Catelyn. –ONA na pewno wie jak polować i zdobyć wodę.
Zapewne ma kilku sponsorów. Któś musiał się NIĄ zainteresować.
Mimo, że
moje imię nie zostało wymienione, to jestem pewna, że to o mnie mówi dziewczyna
z Czwórki.
-Nie możemy
zapominać, że na arenie są inni trybuci. Myślę …
Sophie
przerywa w połowie zdanie. Widzę jak na mnie patrzy. Szybko chowam się za
pniem. Jestem pewna, że nie dostrzegła kurtki czy plecaka, tylko moje włosy.
Podczas wywiadów były zbawieniem, ale na arenie są przekleństwem.
-Sophie? Co
zobaczyłaś? –pyta z podekscytowaniem Lexi.
-Kogoś na
drzewie –odpowiada szybko. –Albo coś –dodaje po krótkim namyśle.
Szybko,
najszybciej jak potrafię wdrapuję się na jedną z wyższych gałęzi.
-Mówiłam!
–krzyczy Lexi pewnym głosem. –Mówiłam, że kogoś słyszałam, ale mi nie
wierzyliście. I komu teraz głupio?
-Nie no. Nie
zaczynajcie tego znowu.
Dave patrzy
na nie błagalnie.
-Już raz to
przerabialiśmy. Nikt nie byłby taki głupi żeby tu przychodzić i się narażać. To
pewna śmierć.
Zawodowcy
zaczynają się sprzeczać i przekrzykiwać nawzajem. Korzystając z okazji
przeskakuję na sąsiednie drzewo, i znowu. Robię to dopóki nie ląduję jakieś
dwadzieścia metrów od poprzedniej kryjówki. W samą porę.
-Skoro
jesteście takie mądre to sprawdźcie czy ktoś tam jest –mówi Glint, patrząc na
Lexi i Sophie. Dziewczyny niechętnie podchodzę do drzewa. Po chwili wracają.
-Było tam
coś? –pyta Catelyn. Sophie spogląda na nią morderczo.
-Nie
–odpowiada cicho, a ja oddycham z wielką ulgą.
__________________________Wreszcie się zmobilizowałam i napisałam ten rozdział. Nie jest zbyt długi, nie dzieje się nic ciekawego, ale takie rozdziały też są potrzebne. Przepraszam, że nie było mnie tak długo.
Pozdrawiam wszystkich.
Clove
Przeczytałam całość, bo mimo tego, że rozdział jest nieco statyczny, bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że dziewczynie uda się zabrać im zapasy i, przede wszystkim, wodę. Dziwi mnie też, że nie dostaje nic od sponsorów. Czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)