-Nie ruszaj się –mówię groźnie celując w jego serce. Mimo, że mogę uznać chłopaka za swojego przyjaciela to i tak jestem gotowa się z nim zmierzyć. To arena, tutaj wszystko jest inne. Przyjaciele przestają być przyjaciółmi, rodzina się od ciebie odwraca. Logan patrzy na mnie z przerażeniem. Jednak strach po chwili znika. Jego miejsce zajmuje lekki uśmiech. Stoi naprzeciwko mnie i trzyma nóż w ręce. On też mi nie ufa.
-Odłóż broń,
albo cię zabiję –mówię. Patrzę na niego z miną zabójcy. Muszę grać, żeby
przeżyć. Logan lekko kręci głową z uśmiechem.
-Nie
zrobiłabyś tego. Znam cię.
Patrzy na
mnie ze spokojem.
-A więc
wiesz o mnie zbyt mało. Nie masz pojęcia do czego jestem zdolna.
Chłopak nie
reaguje. Patrzy mi prosto w oczy.
-Debby… –mówi cicho. Te słowa sprawiają, że jestem
wściekła. Traktuje mnie jak osobę słabą. Uważa, że nie będę potrafiła go zabić.
-ODKŁADAJ
BROŃ, JASNE?! –wrzeszczę na całe gardło. Nie obchodzi mnie, że słyszeli te
słowa wszyscy trybuci, każdy z moich przeciwników. Niech tu przyjdą, a zobaczą
z kim mają do czynienia. Zastanawiam się co myśli najlepsza przyjaciółka mojej
mamy, widząc, że grożę jej synowi. Moje słowa sprawiają, że stojący przede mną
chłopak zaczyna traktować mnie na poważnie. Odkłada nóż na ziemię nie
spuszczając ze mnie wzroku.
-Jeden choć
najmniejszy ruch –mówię kiedy się wyprostował –a zginiesz.
Logan kiwa
głową.
-Czego
chcesz? –pytam opryskliwie. Trybut wypowiada tylko jedno słowo.
-Sojuszu.
Patrzę na
niego z szeroko otwartymi oczami. Sojusz? O tym nie pomyślałam.
-Zgoda.
To mówiąc
odkładam łuk.
-Chodźmy już
stąd –dodaję. Napełniam jeszcze butelki wodą i zabieram swoje rzeczy. Idziemy dalej
na północ, oddalamy się od rzeki. Na południu rzeki było pięknie. Dużo drzew i
zwierząt. Jednak im dalej na północ tym więcej krzaków. Przedzieramy się dalej.
Zaczyna się robić coraz ciemniej. Wypatruję drzewa nadającego się do spędzenia
na nim nocy. W końcu znajduję takie. Logan patrzy na mnie niepewnie.
-Ty
zamierzasz na nim spać? –pyta z niepokojem.
-No jasne –odpowiadam
bez wahania. –Zresztą… Masz jakiś lepszy pomysł?
Nie czekając
na odpowiedź wspinam się na drzewo. Pomagam Loganowi wdrapać się na jedną z
gałęzi nadającej się do spania. Ja zajęłam drugą, znajdującą się tuż obok.
-Radzę ci
się przypiąć pasem do pnia –mówię.
-Dlaczego?
-Chyba nie
chcesz spaść? –pytam słodko. Sama przywiązuję się liną. Robi się całkiem
ciemno. Na niebie pojawia się godło Kapitolu, słychać hymn. Na niebie nie
pojawia się żadna twarz. To znaczy, że dziś nikt nie zginął i widzowie są
znudzeni. Niedobrze.
-Jak ci się
udało przeżyć? –słyszę głos Logana. Dziwię się.
-O co ci
chodzi? –pytam.
-Odniosłem
wrażenie, że wszyscy wzięli cię na swój pierwszy cel. Jak to zrobiłaś?
-Uciekłam. Najpierw
wzięłam broń i zwiałam. Chyba nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
Chłopak nie
odpowiada. Sama się nad tym wcześniej nie zastanawiałam. Czy naprawdę zawodowcy
uznali, że trzeba się mnie pozbyć? Że stanowię zagrożenie? Patrzę w niebo. Na myśl
przychodzi mi wiele pytań. Możliwe, że nigdy nie uzyskam na nie odpowiedzi. Zasypiam
z lekkim uśmiechem na twarzy. Pierwszy cel, tak?
Świetne. Czekam na następne, ale spoko, na razie też nie mam za dużo czasu.
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej!! Błagam cię, pisz szybciej!
OdpowiedzUsuńNajprawdopodobniej dodam coś w weekend :)
Usuń