Wstaję, idę do łazienki. Jestem tak zaspana, że nie mam pojęcia co się wokół
mnie dzieje. Wchodzę do kabiny prysznicowej. Lodowata woda jaka leci, wyrywa
mnie z zamyśleń. Szybko ustawiam na ciepłą. Wychodzę spod prysznica i wycieram
się. Rozczesuję włosy i znów związuję je w wysoką kitkę. Tak czeszę się na co
dzień.
Przyglądam się swojemu odbiciu. Mam długie, kasztanowe, falowane włosy, duże, ciemnobrązowe oczy. Jestem wysoka i chuda, jak każdy w naszym dystrykcie. Jednak wyróżniam się, bo w Piątce najrzadziej spotyka się ludzi z włosami takimi jak moje. Część mieszkańców mówi, że jestem piękna, ale ja nigdy tak nie uważałam. Na szczęście po mojej minie nie widać rosnącego we mnie przerażenia.
Szybko ubieram się w beżową sukienkę bez ramiączek. Wychodzę z pokoju i idę do jadalni. Jest tam tylko Greg. Zastanawiam się czy nie zawrócić, ale mężczyzna mnie zauważa. Podchodzę do stołu i siadam naprzeciwko mentora. Nakładam sobie sałatkę i kurczaka w pomarańczowym sosie. Obok talerza stoi filiżanka z gęstym, brązowym płynem. Płyn jest bardzo słodki.
Przyglądam się swojemu odbiciu. Mam długie, kasztanowe, falowane włosy, duże, ciemnobrązowe oczy. Jestem wysoka i chuda, jak każdy w naszym dystrykcie. Jednak wyróżniam się, bo w Piątce najrzadziej spotyka się ludzi z włosami takimi jak moje. Część mieszkańców mówi, że jestem piękna, ale ja nigdy tak nie uważałam. Na szczęście po mojej minie nie widać rosnącego we mnie przerażenia.
Szybko ubieram się w beżową sukienkę bez ramiączek. Wychodzę z pokoju i idę do jadalni. Jest tam tylko Greg. Zastanawiam się czy nie zawrócić, ale mężczyzna mnie zauważa. Podchodzę do stołu i siadam naprzeciwko mentora. Nakładam sobie sałatkę i kurczaka w pomarańczowym sosie. Obok talerza stoi filiżanka z gęstym, brązowym płynem. Płyn jest bardzo słodki.
-Gorąca
czekolada –mówi Greg. Nie zwracam na niego uwagi. Na szczęście do jadalni
wchodzi Logan. Nareszcie. Zaraz za nim wchodzi Dixi. Jemy w ciszy. Jednak moje
obawy się sprawdzają, bo po kilku minutach odzywa się Logan.
-Może powie
nam pan jaką strategię przyjąć na Igrzyskach, jak przyciągnąć sponsorów.
Patrzy na Grega.
Mężczyzna odpowiada z ociąganiem.
-Musicie
mieć świadomość, że każda minuta zbliża was do śmierci. Miałem wiele dzieciaków
pod swoja opieką, a żadne nie przeżyło.
Uśmiecham się
złośliwie.
-Nie dziwię
się, że zginęli, bo skoro mieli takiego opiekuna…
Z satysfakcją
widzę jak jego twarz zmienia wyraz. Teraz on się denerwuje.
-Powiedzieć
wam jak przyciągnąć sponsorów?
Patrzymy na
niego w milczeniu.
-Trzeba być
miłym –mówi. –A ty kochanie –zwraca się do mnie. –Na razie nie masz żadnych
szans.
Wstaję i
wychodzę z jadalni. Jak mogłam dać się sprowokować! Dogania mnie Logan.
-Wkurzający
facet, prawda?
Przytakuję.
-Boisz się? –pyta.
Patrzę na niego ze zdziwieniem.
-Nie, no co
ty! Niby czego mam się bać?
Przez chwilę
nie odpowiada.
-Że umrzesz.
Nie boisz się śmierci?
-Prędzej czy
później i tak umrę. Jak nie na arenie to ze starości. Każdego to czeka. Nie mam
się czego bać.
-Musisz być
bardzo dzielna –mówi i odchodzi. Dzielna? Jestem głupia.
Wchodzę do pokoju. Siadam na łóżku i przyglądam się naszyjnikowi od mamy. Łańcuszek jest z prawdziwego złota, a mała zielona gwiazdka na nim zawieszona jest ze szmaragdu. Gdyby sprzedać ten łańcuszek miałybyśmy jedzenie na co najmniej dwa lata. Ciekawe jak znalazł się w naszej rodzinie? Na pewno było to zanim były Mroczne Dni. Jestem tego pewna.
Wyglądam przez okno. Gdzieś tam, daleko za nami jest mój dom. Rose pewnie jest w szkole, a mama pracuje. Czy się o mnie boją? Na pewno. Mam tylko nadzieję, że mama pociesza siostrę, że nie zamknęła się w sobie.
Słyszę pukanie do drzwi.
Wchodzę do pokoju. Siadam na łóżku i przyglądam się naszyjnikowi od mamy. Łańcuszek jest z prawdziwego złota, a mała zielona gwiazdka na nim zawieszona jest ze szmaragdu. Gdyby sprzedać ten łańcuszek miałybyśmy jedzenie na co najmniej dwa lata. Ciekawe jak znalazł się w naszej rodzinie? Na pewno było to zanim były Mroczne Dni. Jestem tego pewna.
Wyglądam przez okno. Gdzieś tam, daleko za nami jest mój dom. Rose pewnie jest w szkole, a mama pracuje. Czy się o mnie boją? Na pewno. Mam tylko nadzieję, że mama pociesza siostrę, że nie zamknęła się w sobie.
Słyszę pukanie do drzwi.
-Debby, za
chwilę będziemy w Kapitolu.
Idę za Dixi
do jednego z wagonów. Wyglądam przez okno. Moim oczom ukazuje się Kapitol. Jest
naprawdę wielki. Nie mogę długo go oglądać, bo wjeżdżamy do tunelu. Po chwili
jesteśmy na peronie wypełnionym ludźmi. Rozpoznają nasz pociąg, pokazują nas
palcami i machają. Kiedy pociąg staje, wychodzimy z wagonu. Przypominam sobie
słowa Grega dotyczące sponsorów. Trzeba być miłym. Uśmiecham się trochę
złośliwie do stojących na peronie ludzi. Muszę grać inaczej przepadłam. Ludzie z
Kapitolu cieszą się jak dzieci. Nie wiedzą, że ich nienawidzę. Zmierzamy w
kierunku Centrum Odnowy otoczeni ludźmi. Teraz się cieszą na nasz widok, ale to
tylko teraz. Z przyjemnością będą patrzeć jak umieramy. Wiem, że nienawidzę
tego miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz