poniedziałek, 27 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ 4

Do pokoju wchodzi Dixi, moja opiekunka. Zabiera mnie na dwór. Po drodze dołączają do nas Logan z Gregiem –naszym mentorem. Że też on musiał mi się trafić! Najgorszy mentor. Zastanawiam się jak on wygrał na Igrzyskach. Nawet nie zwraca na mnie uwagi. Cieszę się z tego powodu.
Wchodzimy do samochodu i w otoczeniu białych kombinezonów jedziemy na stację kolejową. Nigdy nie jechałam samochodem. Zresztą zawsze poruszam się na nogach. Nie mam wyboru, większość ludzi w naszym dystrykcie jest tak biednych, że ledwo mają co jeść. Nawet ci bogatsi nie mogą sobie na to pozwolić.
Wjeżdżamy na peron. Czekają na nas kamerzyści. Jest tam również dużo osób z naszego dystryktu. Chcą się z nami pożegnać.
Cieszę się, że nie płakałam. Widzę swoją twarz na ekranie. Wyglądam tak jakby wyjazd na Igrzyska nie wywierał na mnie wrażenia. Stoimy przez chwilę przed wejściem do pociągu. Kiedy kamery nasyciły się naszym widokiem wchodzimy do środka i odjeżdżamy. Pociąg jest jeszcze bardziej luksusowy niż pokój w Pałacu Sprawiedliwości. To jeden z tych kapitolińskich.
Dixi prowadzi mnie do mojego pokoju. Zajmuje on cały wagon. Mówi, że za godzinę mam być gotowa do kolacji. Z zachwytem rozglądam się po pokoju. Miękki łóżko z ciepłą, krwistoczerwoną kołdrą. Wielkie okno, fioletowa, rozsuwana szafa pełna przepięknych ubrań. Wyjmuję błękitną sukienkę na ramiączkach. Pasuje do moich włosów. Idę do łazienki. Postanawiam wziąć prysznic. W domu nie mamy nawet wanny, nie mówiąc już o prysznicu. Myję się i wycieram miękkim ręcznikiem. Rozczesuję włosy i związuję w wysoką kitkę. Podchodzę do okna. Widzę oddalający się Dystrykt Piąty. Mój dom do którego najprawdopodobniej nie wrócę. Nie czuję się dobrze z ta myślą. Zgrywam twardą przed kamerami. Nie jest to trudne. Rzadko kiedy płaczę. Jestem dobrą aktorką, nawet w najtrudniejszych momentach mego życia potrafię przybrać obojętną minę. Dziś mi się to przydało.
Słyszę pukanie do drzwi.
-Chodź już Debby –mówi Dixi. –Za chwile będzie kolacja.
Wychodzę i idę za Dixi. Posuwamy się wąskim korytarzem. Wchodzimy do jadalni. Przy stole siedzi już Logan. Siadam obok niego i z zachwytem rozglądam się po wnętrzu. Ściany wyłożone są boazerią, na stole rozłożone są porcelanowe naczynia. Nowoczesne stoły i krzesła idealnie dopasowują się do całej reszty. Jednak kiedy mój wzrok padł na stół, zapomniałam o całej reszcie. Pełne półmiski jedzenia, i to jakiego! Kurczak z kawałkami pomarańczy, piuree z ziemniaków, sałatki warzywne,  ciasto czekoladowe, sernik z rodzynkami, mnóstwo owoców o jakich nigdy nie słyszałam. Nakładam sobie jedzenie. Do jadalni wchodzi Greg. Jest pijany. Siada przede mną, a ja od razu mam mniejszy apetyt. Mężczyzna przygląda mi się uważnie.
-No, no, no! Ale mi się trafiła! Kiedy styliści z tobą skończą będzie z ciebie prawdziwa laska! Na pewno przyciągniesz uwagę sponsorów!
Staram się nie patrzeć w jego stronę. Już go nienawidzę.
Ze spokojem jem kolacje, chociaż w środku cała się trzęsę. Dixi gdzieś poszła, żałuję, że jej tu nie ma. Po chwili wchodzi do wagonu. Niechętnie siada obok Grega. Nakłada sobie jedzenie.
-W czym jesteście dobrzy? –pyta mentor. Pierwszy odzywa się Logan.
-Chyba w niczym, nie licząc tego, że jestem dość silny.
Wbija wzrok w jedzenie. Ja nadal milczę. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę z Gregiem. Jem dalej.
-A ty, kochanie? –pyta się. Denerwuję się.
-Nie nazywaj mnie tak –mówię ze złością.
-A jak masz na imię? –pyta ze spokojem.
-Chyba jako nasz mentor powinieneś wiedzieć –odpowiadam. Dixi patrzy na mnie karcąco. Nie zwracam na nią uwagi. Nie wytrzymuje.
-Debby, nie bądź niemiła –mówi. Greg kiwa głową.
-Debby? Ładne imię.
Nadal na niego nie patrzę. Brzydzę się nim.
-A więc, Debby, w czym jesteś dobra?
Spoglądam mu prosto w oczy. Chcę żeby zobaczył w nich pogardę. W końcu odpowiadam.
-Umiem rzucać nożami, wspinać się po drzewach. Radzę sobie z łukiem.
-Dobrze.  Zdolna i ładna. Kogoś takiego potrzeba było naszemu dystryktowi.
Uśmiech się do mnie. Nie odwzajemniam uśmiechu. Ten facet doprowadza mnie do szału. Szybko kończę jeść. Chcę iść do pokoju, ale Dixi prowadzi nas do sąsiedniego wagonu. Jest tam wielki telewizor i kilka kanap.
-Obejrzymy teraz relację z innych dożynek.
Włącza telewizor. Oglądamy wszystkie losowania, jedno po drugim. Po obejrzeniu ich wszystkich kręci mi się w głowie. Przed oczami mam inne dzieciaki jadące na Igrzyska.
Wracam do pokoju. Myję się i wchodzę pod kołdrę. Myślę o Rose i mamie. Mija mnóstwo czasu nim udaje mi się zasnać. We śnie znów nawiedza mnie tato.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz